Nie wystarczy, że jest „jakoś”, ważna jest „jakość” – rozmowa z Aleksandrą Płoskonką, właścicielką marki MoreLove
Morelowe czy MoreLove? Obydwie odpowiedzi są poprawne, jeśli mówimy o żłobku na warszawskim Żoliborzu. Budynek na ulicy Morelowej aż prosił się, aby placówkę w nim otwartą nazwać właśnie MoreLove. Szczególnie, że głównymi ideami założycielki były rozwój językowy dzieci i zapewnienie im poczucia bliskości. O tym, jak rozwinęła się marka MoreLove i jakim wsparciem w codziennym zarządzaniu jest dla niej LiveKid opowiada Aleksandra Płoskonka, założycielka i właścicielka.
Spis treści:
- Pomysł na
biznesżycie - Uwaga! To wciąga!
- „Jakość” a nie „jakoś”
- Cały na biało
- Dla każdego coś fajnego
Pomysł na biznes życie
Mój mąż brał kiedyś udział w projekcie, w ramach którego musiał zaprojektować własny biznes. Napisaliśmy biznesplan dla przedszkola i Paweł wygrał z nim konkurs. Pomyśleliśmy więc: „Dobra, to idziemy dalej” i postanowiliśmy otworzyć na próbę małą placówkę. Niewiele miałam wtedy wspólnego z dziećmi – to był po prostu pomysł na biznes. Na swojej drodze spotkaliśmy Kingę, która pomogła nam otworzyć placówkę od strony edukacyjnej i niezbędnych pozwoleń, ale też załatwić całą papierologię. Równocześnie zaraziła nas pasją do tworzenia wartościowych miejsc. Okazało się, że ten pomysł na biznes to jest teraz całe nasze życie.
W tej chwili pod marką MoreLove funkcjonują dwa żłobki oraz przedszkole. Pierwszą naszą grupą były oczywiście Morelki, potem pojawiły się kolejne owocowe grupy. W sumie w tych dwóch placówkach mamy pod opieką prawie 90 dzieci. Jest słodko, jest owocowo, jest wesoło.
Uwaga! To wciąga!
Na początku Kinga była naszym mentorem i przyjacielem, ale pełniła też rolę dyrektora placówki. Po trzech latach ja przejęłam zarządzanie od strony organizacyjnej i finansowej. Wcześniej w ogóle nie byłam związana z branżą przedszkolno-żłobkową, nie mam też wykształcenia pedagogicznego. Mimo to, wciągnęło mnie to bardzo. Zawsze fascynowało mnie zarządzanie zespołem i myślę, że udało mi się osiągnąć całkiem fajny poziom w tym zakresie. Nie ukrywam, że bardzo mocno pomogła mi w tym aplikacja.
„Jakość” a nie „jakoś”
Postawiliśmy na rozwój umiejętności językowych. Angielski jest u nas obecny codziennie, a w programie zerówki wprowadzamy jeszcze dodatkowe godziny popołudniowe. Nie chcemy, żeby nasze przedszkole i żłobek to były „przechowalnie” dla dzieci. Dlatego nasza oferta jest naprawdę bogata, dzieci mają dużo zajęć. Stawiamy też na wykwalifikowaną kadrę i mocno wspieramy rozwój naszych nauczycieli, żeby nie doprowadzić do ich wypalenia zawodowego.
Równocześnie bardzo ważne jest dla nas to more love. Dzieci są zaopiekowane, dostają tyle bliskości i czułości, ile potrzebują. Mając w pamięci swoje doświadczenia nieudanej adaptacji w przedszkolu, z którego rodzice zabrali mnie po tym, jak kilka razy próbowałam z niego uciec, jako jeden z priorytetów postawiłam sobie dobre zorganizowanie procesu adaptacji. Musi on być łagodny i spokojny dla dzieci, ale też uwzględniać wsparcie dla rodziców.
Staramy się indywidualnie podejść do dziecka, do rodzica, zaopiekować się ich uczuciami i emocjami w tej sytuacji. Chcemy, żeby to była „jakość” a nie, żeby było „jakoś”.
Cały na biało
Wiedzieliśmy, że wyzwaniem dla nas jest komunikacja – chcieliśmy, żeby była na odpowiednim poziomie. Próbowaliśmy grupowych maili, ale to zupełnie nie działało. Codziennie również przekazywaliśmy ustnie naszym rodzicom informacje o tym, jak wyglądał dzień. Ale chcieliśmy to mieć wszystko gdzieś w jednym miejscu. Szukaliśmy jakiegoś usprawnienia i zależało nam, jak zwykle, na wysokiej jakości tego rozwiązania. Wtedy pojawił się LiveKid, cały na biało!
Pożegnaliśmy się z piramidą komunikacyjną, którą powodowało to, że rodzic dzwonił tylko na jeden numer do placówki czy pisał na jednego maila kontaktowego. Wszystkie wiadomości trafiały do mnie i czasem musiałam wszystko rzucać, żeby dowiedzieć gdzie jest żółta kurtka Krzysia. Zdarzało się, że tematy grzęzły w ślepych zakamarkach albo gubiły się w krętych korytarzach tej piramidy. Teraz rodzic pisze bezpośrednio do wychowawcy i jest w stanie załatwić na tym poziomie 95% spraw. Nie giną nam wiadomości, nie ma żadnych niedomówień.
Dla każdego coś fajnego
W tym momencie nie wyobrażamy sobie już pracy bez aplikacji.
- Ja zaczynam dzień od kawy i spotkania z LiveKidem. Sprawdzam, które dzieci są w żłobku, które mają zgłoszone nieobecności.
- Nasza pani kadrowa jest wniebowzięta, bo listy obecności na koniec miesiąca dostaje na maila.
- Nauczyciele z kolei bardzo chwalą Dziennik Elektroniczny. Oszczędza im dużo czasu i ręcznego przepisywania.
- Rodzicom podoba się, że w każdym momencie mogą otrzymać informację, że widzą, kiedy dziecko zasnęło, ile zjadło, że mogą opłacić rachunek jednym kliknięciem.
Dla mnie to zdecydowanie mniej papierologii. Nie mam problemu z płatnościami. Nie potrzebuję już rezerwować całego dnia na przeszukiwanie kont i sprawdzanie, kto jeszcze zalega. Świetną funkcją jest też Inteligentny Asystent. Pomaga mi formułować informacje, co pozwala oszczędzić czas na wymyślaniu i klikaniu. Uważam, że LiveKid to naprawdę cudowny system do zarządzania i nie wyobrażam sobie pracy bez niego.