Zmiana sposobu komunikacji z rodzicami wpłynęła na bezpieczeństwo w placówce
 
Wypróbuj LiveKid

Udostępnij stronę:

Skopiuj link
Bezpłatne materiały dydaktyczne dla Ciebie i Twoich nauczycieli
Pobierz materiały

Zmiana sposobu komunikacji z rodzicami wpłynęła na bezpieczeństwo w placówce. Przeczytaj, w jaki sposób!

Megamocni to żłobek i przedszkole we Włocławku, prowadzone przez Izabelę Kwiatkowską oraz jej męża. Za powstaniem placówki stoi ciekawa historia, bowiem jak się okazuje - mało brakło i zamiast przedszkola byłaby… przychodnia medyczna. Dlaczego stało się inaczej? W jaki sposób LiveKid towarzyszył Megamocnym od samego początku (ze wzajemnością)? Zapraszamy na rozmowę z Izabelą Kwiatkowską. 

W tej historii:

Szalone początki Megamocnych

Placówkę otworzyliśmy we wrześniu 2017 roku. Początki były dość szalone! Kupiliśmy dużą działkę, na niej budynek o powierzchni 1200 m2. Postanowiliśmy przemyśleć zagospodarowanie tej działki biznesowo i jakoś wykorzystać tę przestrzeń. Na samym początku mój mąż wpadł na pomysł, żeby otworzyć przychodnię medyczną. Mieliśmy już plany projektowe i koncepcję, miała to być przychodnia NFZ, ale na piętrze miały znajdować się również prywatne gabinety. 

Byliśmy już naprawdę bardzo blisko otwarcia, ale na start potrzebowaliśmy zatrudnić kilku lekarzy i pielęgniarki. Proponowaliśmy kandydatom naprawdę wysokie zarobki, ale to nic nie dało - nie mieliśmy siły przebicia i lekarze nie chcieli z nami współpracować. Spotkaliśmy się zatem z naszym znajomym, który posiadał spore doświadczenie w tym temacie. Tak się złożyło, że na spotkaniu pokazał nam przedszkole, które w tamtym czasie również prowadził.

Spontaniczna zmiana planów

Znajomy podpowiedział nam, żebyśmy przemyśleli, czy nie chcielibyśmy otworzyć przedszkola. Zasugerował, że mamy w tym doświadczenie, a ta branża jest po prostu fajna. Po spotkaniu intensywnie dyskutowaliśmy z mężem o tym pomyśle, ale decyzja była tak naprawdę bardzo szybka. Postanowiliśmy otworzyć przedszkole. Wykonaliśmy telefon do pani architekt i poinformowaliśmy ją, że zmieniamy plany i otwieramy przedszkole. Wiedzieliśmy, jaką mamy wizję i kim będą nasi klienci. Zaczęliśmy też wizualnie wyobrażać sobie naszą placówkę. 

Placówka pod znakiem żywiołów

Mojemu mężowi przypomniała się wtedy bajka z dzieciństwa - Kapitan Planeta. Wiedzieliśmy, że nasza placówka to będzie coś MEGA, więc to określenie nas skierowało ku nazwie. Bardzo lubimy bajki, więc musiała też mieć w sobie coś dziecięcego. Sale miały mieć tematykę żywiołów, zatem łatwo przyszedł nam również dobór kolorystyki. Na ten moment wygląda to tak, że każda sala jest przeznaczona na inną grupą wiekową. Żywioł powietrza to są maluszki. Później mamy wodę - to dzieci troszkę starsze - czterolatki. Kolejne dwie grupy są na drugim piętrze, to takie nasze starszaki - pięciolatki w ziemi i sześciolatki, czyli "zerówka" w ogniu. 

Wyzwania na miarę aplikacji

Zgłosiłam się do LiveKid sama na etapie, kiedy aplikacja dopiero się rozwijała. Sama miałam plany stworzenia takiej aplikacji, brakowało mi jej od samego początku. Wiedziałam dokładnie, czego oczekuję od takiego rozwiązania. Dodatkowo jestem rodzicem, więc miałam również punkt widzenia od tej strony. 

Męczyły mnie przede wszystkim niekończące się telefony, maile i przeliczanie rachunków. To była zmora, a ile dni trzeba było na to poświęcić! Traciłam sporo czasu i nerwów, byłam zmęczona. Chciałam jakoś usprawnić komunikację.

Baner

Równie istotne były dla nas zdjęcia. Nie byliśmy fanami wrzucania ich na Facebooku, prywatność jest dla nas bardzo ważna. Chciałam mieć na to osobne, bezpieczne miejsce. 

Nowoczesność i prostota w jednym

Zaczęłam szukać aplikacji, która spełniałaby te wszystkie oczekiwania. Przeglądałam najróżniejsze rozwiązania i muszę przyznać, że gdy patrzyłam na szaty graficzne niektórych z nich - byłam załamana. Wszystko na tak zwane jedno kopyto, tylko kolory się zmieniały. A potem trafiłam na stronę LiveKid i pomyślałam - w końcu coś wygląda nowocześnie! Aplikacja skojarzyła mi się z iPhonem - a moim zdaniem nie ma nic prostszego i bardziej czytelnego niż iPhone. 

Wspólne drogi rozwoju 

Pamiętam, że w tamtym czasie prowadziliśmy z założycielami wiele rozmów związanych z rozwojem aplikacji. Spotykaliśmy się wieczorami, siadałam przed komputerem i miałam przestrzeń na to, żeby wytłumaczyć, czego ja oczekuję od aplikacji. Jakość była dla mnie zawsze najważniejsza i starałam się pomóc w tym, by LiveKid mógł w przyszłości dostarczać jej swoim użytkownikom jeszcze więcej. 

Dla mnie podstawą, o której wiele mówiłam, były zdjęcia oraz jadłospisy. To na tych funkcjach zależało mi najbardziej i trzymałam rękę na pulsie w trakcie ich rozwijania. Bardzo fajne było to, że od początku małymi kroczkami wprowadzane były sugestie moje - a także innych dyrektorów - do aplikacji. Dzięki temu stawała się nam coraz bliższa. 

Piękne pamiątki dla rodziców

Rodzice są ogromnymi zwolennikami aplikacji. Bardzo się cieszą szczególnie z jakości zdjęć udostępnianych za jej pośrednictwem. Pobierają je bardzo chętnie i czekają na nowe albumy. Jedna z mam ostatnio zebrała od rodziców różne pobrane wcześniej zdjęcia i zrobiła z nich album - wyszło coś cudownego! Piękna, wzruszająca pamiątka, która powstała dzięki temu, że rodzice chętniej zachowują sobie zdjęcia z aplikacji. 

Pierwsze i drugie wrażenie

Kiedy moje nauczycielki pierwszy raz włączyły LiveKid u siebie na telefonach, były trochę przestraszone. Tym bardziej, że wtedy takie rozwiązania nie były jeszcze upowszechnione w placówkach. 

Kolejna reakcja po chwili - "wow, jakie to jest świetne i proste!". Teraz też mówią, że już nie mogłyby funkcjonować bez aplikacji. Wiele im ułatwia - szczególnie w zakresie komunikacji z rodzicami. 

Faworyci w Megamocnych

Najbardziej podczas korzystania z aplikacji podoba mi się to, że rodzice prawie w ogóle do mnie nie dzwonią. Przed aplikacją część telefonów dotyczyła drobnych spraw, którymi mógł się zająć nauczyciel, lub które w prosty sposób można było rozwiązać inaczej. Komunikacja w LiveKid ułatwia sprawę obu stronom. My możemy się lepiej zająć dziećmi, ich rozwojem i bezpieczeństwem. Rodzice mogą szybciej się z nami skontaktować i mieć pewność, że nie wpływa to na na jakość opieki. 

Diametralnie zmieniły się również rozliczenia. Szybko wystawiam rachunki, jeśli potrzebuję ewentualnie pomocy, to opiekunka zawsze nam jej szybko udziela. 

Krótko mówiąc - ja uwielbiam tę aplikację za całokształt! Bez niej byłoby bardzo ciężko. 

Wyróżnik wśród żłobków i przedszkoli

Przyznaję, że w naszym mieście posiadanie aplikacji jest dla mnie dużym wyróżnikiem, który bardzo sobie cenię. Wyznaję zasadę, że za opiekę nad dziećmi trzeba brać się porządnie - higiena i bezpieczeństwo ponad wszystko. Niektóre placówki oszczędzają na tym, a moim zdaniem to nie jest dobra strategia. Wracając do aplikacji - poleciłabym ją każdemu głównie ze względu na łatwość komunikacji z rodzicem i przekazywanie informacji. To jest bezcenna oszczędność czasu! 

Udostępnij stronę:

Skopiuj link
KształtyKształty