"Zmieniłam LiveKid na inną aplikację. Najgorsza decyzja! Wróciłam po kilku dniach."
Kolorowe Skrzaty to prywatny żłobek i przedszkole w Oławie. Laura Kurek stworzyła to miejsce od zera - według własnej wizji i oczekiwań. Jak sama mówi, chciała utworzyć placówkę, do której sama chciałaby chodzić, lub wysłać swoje dzieci.
Nam opowiada o historii Kolorowych Skrzatów, o tym jak pojawił się u niej LiveKid, o swoim odejściu od aplikacji i… szybkim powrocie. Dlaczego na innej aplikacji pracowała tylko przez tydzień? Dlaczego rodzice prosili o to, aby do placówki powrócił LiveKid? Zapraszamy na wyjątkową historię, którą napisała prawdziwa codzienność dyrektora żłobka i przedszkola!
Etapy historii Kolorowych Skrzatów:
- Przeznaczenie, czy przypadek?
- Jak powstały Kolorowe Skrzaty?
- LiveKid pojawia się po raz pierwszy
- Dlaczego Laura Kurek wdrożyła LiveKid?
- Decyzja o zmianie aplikacji
- Dlaczego inna aplikacja się nie sprawdziła?
- “Cena idzie za jakością w przypadku aplikacji”
- Czego szukała Laura Kurek?
- Skutki decyzji o zmianie aplikacji
- Powrót do “ukochanego LiveKida” rodziców
- Radość wychowawców z powrotu
- Aplikacja jako atut placówki dla rodziców
- A co najbardziej ceni dyrektor?
- Wnioski z historii Laury
Przeznaczenie, czy przypadek?
Zanim zostałam dyrektorką Kolorowych Skrzatów, byłam opiekunką w żłobku, potem nauczycielem w przedszkolu. Ale cały czas chciałam iść o krok dalej! Zostałam wicedyrektorem w żłobku i punkcie przedszkolnym we Wrocławiu. I ambicje nadal ciągnęły mnie dalej, chciałam sama zarządzać. Trafiłam wtedy na moje obecne szefostwo, które poszukiwało dyrektora. Co najśmieszniejsze, pamiętam, jak szukałam pracy po urlopie macierzyńskim - trafiłam na ich ogłoszenie jakieś 20 razy. I pomyślałam - to jest chyba przeznaczenie! Wysłałam CV i dostałam tę pracę.
Jak powstały Kolorowe Skrzaty?
To było miejsce, które było stworzone od podstaw. Kiedy tu przyjechałam pierwszy raz, zastałam pole budowy. I nawet ja - realistka - byłam trochę tym zszokowana! Ale na szczęście wszystko się udało, otworzyłam placówkę i zostałam jej dyrektorem. Mam wspaniałe szefostwo, a placówka krótko mówiąc - nieźle się rozhulała! Od piętnastu dzieci na początku doszliśmy już do stu. I ten przyrost cieszy najbardziej. A kadrę mam wspaniałą, i moim zdaniem to jest podstawa funkcjonowania placówki.
Kolorowe Skrzaty są przede wszystkim dla dzieci, nie dla rodziców. Wszystko co się tutaj dzieje, jest robione dla nich. Jak robimy np. wigilię, to nie jest wigilia dla rodziców. Robimy spotkanie świąteczne, ale jest prowadzone przez dzieci. Na Dzień Babci i Dziadka nie kupimy ciasta, tylko dzieci zrobią je na zajęciach. To one mają być tutaj szczęśliwe i to się póki co udaje.
LiveKid pojawia się po raz pierwszy
LiveKid pojawił się w mojej historii w 2019 roku, zobaczyłam dyskusję na grupie na Facebooku, dotyczącą aplikacji mobilnych. Odezwałam się i poprosiłam o ofertę, ale muszę przyznać, że na początku byłam nastawiona dość sceptycznie. To był okres, kiedy miałam około dwudziestu pięciu dzieci i uważałam, że sobie świetnie poradzę bez tego typu rozwiązań. Ale z drugiej strony chciałam ułatwić sobie życie i postanowiłam sprawdzić, jak to będzie wyglądało. Pamiętam, że umówiłam się na prezentację - jak dobrze pamiętam, z panem Przemkiem. Byłam pod wrażeniem, bo zamiast namawiać mnie do czegokolwiek, po prostu przedstawił mi konkretne argumenty na przykładach, które były przekonujące.
Powiedziałam, że się zastanowię - jak pewnie większość dyrektorów - ale tak na dobrą sprawę, już wiedziałam, że ja ten LiveKid będę chciała.
Potem dostałam swojego opiekuna - od początku była to Marysia, której dziękuję, bo ta kobieta ma anielską cierpliwość! Zaczęłam współpracę z aplikacją, wdrożenie miałam w sierpniu i ruszyliśmy od września.
Dlaczego Laura Kurek wdrożyła LiveKid?
Dla mnie ogromnym plusem było to, że wychowawcy dzięki LiveKid zaznaczają to, co się dzieje z dzieckiem w placówce. Dla rodziców to nawet jeszcze większy plus! Wcześniej często zdarzało się, że np. tato odbierał dziecko, połowy informacji nie przekazywał, jakieś karteczki gubiły się w kieszeniach, generalnie nikt nic nie wiedział. Mama dzwoniła potem do mnie popołudniu i pytała, jak tam dziecko. Aplikacja miała to ułatwić i sprawić, że rodzic będzie wiedział, że może napisać do wychowawcy i w określonych porach uzyskać odpowiedź od najlepiej poinformowanej osoby. I to się naprawdę sprawdza.
Rodzic cały czas ma dostęp do tego, czy jego dziecko zjadło, czy było na spacerze itp. Moje dziewczyny bardzo szybko wpadły w rytm zaznaczania tych informacji.
Decyzja o zmianie aplikacji
Był taki moment, kiedy zaczęłam trochę wątpić w tę współpracę i zastanawiać się nad zmianą na inne rozwiązanie. Głównym powodem były różne problemy, które utrudniały nam płynne korzystanie z jej funkcjonalności. Zdawałam sobie oczywiście sprawę, że największej aplikacji na rynku, z największym gronem dyrektorów “na pokładzie” nie jest łatwo od razu wprowadzić wszystkich moich sugestii, ale szybko się zniecierpliwiłam. Przyszedł wrzesień i miałam placówkę podzieloną na pół - profil przedszkolny i profil żłobkowy. To był bardzo napięty czas. Dużo się martwiłam o kontakt z rodzicami, na który pracowałam bardzo długo. Nie było łatwo, ale pół roku później postanowiłam wypróbować inne rozwiązanie, z nadzieją, że być może odkryję w nim coś nowego.
Od początku nowego roku zmieniłam zatem aplikację w mojej placówce. I wiecie co? To był dramat.
Dlaczego inna aplikacja się nie sprawdziła?
Samo przejście do aplikacji było w porządku, wdrożenie przebiegło bez problemu. Ale po tym, jak zaczęliśmy na niej pracować, widziałam niedociągnięcie za niedociągnięciem. Można sobie tylko wyobrazić, jak dużo ich było, skoro na tej aplikacji pracowaliśmy jedynie tydzień!
I to nie jest tak, że ja nie dałam komuś szansy. Ale było tak dużo telefonów od rodziców w stylu 'pani Lauro, zmieńmy tę aplikację z powrotem na LiveKid!". Moi rodzice doszli do tego momentu, że powiedzieli, że jeśli chodzi o sprawy finansowe, to jeśli powodem zmiany aplikacji było to, że LiveKid jest droższy, to oni są w stanie dokładać do czesnego te parę złotych, by wrócił LiveKid.
Ja się oczywiście na to nie zgodziłam, dla mnie zupełnie nie o to chodziło, choć oczywiście i dla mnie cena jest bardzo ważnym czynnikiem - jak dla każdego dyrektora.
Różnice były tak dotkliwie widoczne, że po tygodniu wróciliśmy do LiveKida.
“Cena idzie za jakością w przypadku aplikacji”
To mi pokazało, że faktycznie koszta idą za jakością, jeśli chodzi o aplikację. Ja wiem, że każdy dyrektor chce na czymś zaoszczędzić, szuka oszczędności....
Ale po sobie wiem jedno - jeśli chcesz mieć spokojną głowę i chcesz mieć wszystko poukładane - zainwestuj. I nie zmieniaj, bo w każdym będą problemy techniczne, to raz. A dwa, rodzice się bardzo przyzwyczajają do tej jakości i cenią sobie to rozwiązanie.
Doszłam wtedy do dwóch wniosków. Po pierwsze - że LiveKid oferuje lepsze i bardziej funkcjonalne moduły. Po drugie - okej, aplikacja czasem się zawiesi. A mimo to, gdy zmieniliśmy ją dosłownie na chwilę, rodzice nie chcieli się przestawiać. Od razu stwierdzili, że LiveKid był lepszy, bardziej przejrzysty i klarowny.
Czego szukała Laura Kurek?
Na forach dla dyrektorów nie brakuje pytań o aplikacje dla żłobków i przedszkoli. W żłobku, do którego kiedyś chodził mój syn była aplikacja Y, ale tam służyła ona głównie do rachunków i z ogłoszeń. Generalnie - kiepsko. Decydując się na zmianę, brałam pod uwagę różne aplikacje, powysyłałam zapytania ofertowe i na dobrą sprawę głównie sprawdzałam, jakie mają funkcje. Z doświadczenia mojego z LiveKidem szukałam podobnych rozwiązań. Takich, z których będę na co dzień korzystać, które są moim zdaniem niezbędne. Na drugim miejscu była również cena - na to patrzy każdy. Aplikacja, którą wybrałam, ma w sobie niedopracowane rzeczy, na które bardzo zwrócili uwagę rodzice. Codziennie pojawiały się sugestie "że w LiveKidzie to było tak i tak, a w tej aplikacji jest tak i tak". Widziałam, te różnice, i one były dość istotne.
Skutki decyzji o zmianie aplikacji
Wydawało mi się, że podejmuję słuszną decyzję o zmianie. Natomiast okazało się, że nie jest tak przejrzyście jak było z LiveKid. A przecież aplikacja nie ma nam zabierać więcej czasu w pracy, tylko mniej. Ma być łatwa i przyjemna w obsłudze. Tak że jak powiem rodzicowi, że jak sobie pobierze aplikację i da sobie z nią samodzielnie radę, to rzeczywiście tak będzie.
Rodzicom się na początku wydaje, że będzie ciężko korzystać z takiego rozwiązania. A LiveKid jest tak intuicyjny, że łatwo sobie poradzić. Trzeba sobie poklikać na początku, ale wszystko jest łatwo samemu znaleźć.
Dodatkowo, LiveKid rozwija się cały czas. I Ty jako dyrektor masz wybór, z czego chcesz korzystać, co dokładnie jest Ci potrzebne. Możesz dowolnie włączyć lub wyłączyć niektóre moduły. To jest ogromny wachlarz możliwości, a Ty korzystasz z niego jak chcesz.
Powrót do “ukochanego LiveKida” rodziców
Zadzwoniłam do mojej Marysi i powiedziałam - wracamy. Na całe szczęście nasz profil nie został skasowany, więc miałam wszystko gotowe do powrotu z dnia na dzień. I napisałam rodzicom, że wracamy do tego ukochanego LiveKida. Nie uwierzylibyście, z jak pozytywną reakcją spotkała się ta wiadomość!
Co najlepsze w tej historii - problemów z aplikacją już nie ma. Żadnych. Wszystko pięknie hula!
Radość wychowawców z powrotu
Gdy zmieniliśmy aplikację na inną, codziennie słyszałam od swoich nauczycieli, że jest ciężko. Moje wychowawczynie nie dawały sobie rady. Poniżej fragmenty ich wypowiedzi, gdy dowiedziały się, że wracamy do LiveKid.
Była masa wiadomości od dziewczyn, że już im działa aplikacja, same serduszka i uśmiechy z emotikonek. Zobacz, to już o czymś świadczy, taka reakcja na wiadomość o powrocie...
Skoro po tygodniu pracy z inną aplikacją taka była ich reakcja, to wyobraź sobie, jak cenią sobie pracę z LiveKid. Na LiveKid jest wszystko klarowne, wiedzą, jak pracować. Na tamtej aplikacji się denerwowały, że coś nie doszło, ktoś czegoś nie odczytał.
Nawet jak przychodzi nowy pracownik, to w LiveKid wszystko szybko łapie. Nie miałam jeszcze rodzica ani wychowawcy, który przyszedłby do mnie i powiedział - pani Lauro, ja nie wiem jak mam się tym obsługiwać. To jest samoczynne. Moje dziewczyny szczególnie mocno wykorzystują wiadomości na czacie i zaznaczanie posiłku. Do tego są też upoważnienia do odbioru - dla nich duże ułatwienie. Nie ma już papierologii, latania z kartkami papieru. Wszystko jest w aplikacji. Patrzysz, wchodzisz, sprawdzasz, czy ktoś może odebrać dziecko czy nie.
Aplikacja jako atut placówki dla rodziców
Wiem po ostatnich moich decyzjach, że nie warto zmieniać czegoś, tylko dlatego że będzie tańsze i zaoszczędzisz. Tak na dobrą sprawę to jest robienie sobie podwójnej roboty. Więc lepiej zapłacić nieco więcej i być zadowolonym - i sprawić, że rodzice będą zadowoleni.
LiveKid to wielki atut placówki w stosunku do rodziców. Czują, że mają z nią cały czas kontakt.
Znam placówki, gdzie dzieci były odbierane sprzed przedszkola w trakcie pandemii, a kontakt z wychowawcą był zerowy. A wiem jakie są dzieci i że trzylatek rzetelnie nie powie czy zjadł, ile spał i był na spacerze. Ja podjęłam taką decyzję, że moje dziecko chodzi do innej placówki. Znam je i wiem, że inaczej zachowuje się, kiedy mama jest w pobliżu.
Bardzo chciałabym, żeby LiveKid był również w placówce, do której chodzi mój syn! Tam jest naprawdę problem z komunikacją. Rodzic nie wie nic. Odbiera dziecko i nie ma żadnej informacji. Jak napiszesz maila, to oczywiście dostaniesz odpowiedź, ale wystarczyłaby ta aplikacja i te podświetlone marchewki - i już wiem, czy moje dziecko zjadło, czy nie.
A co najbardziej ceni dyrektor?
W mojej własnej placówce świetnie sprawdza się zaznaczanie powiadomień. Ale dla mnie i tak największym plusem są rachunki. Szczególnie teraz, kiedy zobaczyłam jeszcze, że mogę je wydrukować z aplikacji! Potrzebuję rachunków w wersji papierowej i uwaga - przed LiveKid robiła je jedna z pracownic, ręcznie!
Traciła na to masę czasu. Kiedy jej powiedziałam, że jednym kliknięciem wydrukujemy sobie z LiveKid i gotowe, była w szoku.
Wnioski z historii Laury
Odejście z LiveKid uświadomiło nie tylko Laurze Kurek, ale również wychowawcom i rodzicom, że LiveKid ciężko zastąpić inną aplikacją. Rodzice przyzwyczaili się do rozwiązania wysokiej jakości i woleli sami je sfinansować, niż wybrać tańsze rozwiązanie. Nam ta historia pokazała, jakie znaczenie dla naszych użytkowników na co dzień ma możliwość korzystania z aplikacji. Nasi dyrektorzy są dla nas nieustannym źródłem inspiracji, a takie historie - motywacji do jeszcze bardziej natężonego działania!