Kochane Niuniusie to kameralny, rodzinny żłobek, w którym dzieci – również te z wyzwaniami rozwojowymi – mogą czuć się bezpieczne i i ważne. Placówka powstała z potrzeby serca, a jej właścicielka, Izabela Dominik-Cichocka, od początku budowała ją wokół idei bliskości, empatii i indywidualnego podejścia.
W rozmowie opowiada o swoich doświadczeniach w pracy z dziećmi ze specjalnymi potrzebami, tworzeniu przyjaznej przestrzeni sensorycznej oraz o tym, jak aplikacja LiveKid pozwoliła jej odzyskać czas i zapanować nad organizacyjnym chaosem.
Nie ma „trudnych dzieci”
Zanim powstały „Kochane Niuniusie”, pracowałam jako pomoc nauczyciela w szkole specjalnej. To było moje pierwsze doświadczenie zawodowe i moment, w którym zrozumiałam, że praca z dziećmi niepełnosprawnymi to coś, co naprawdę mnie porusza i motywuje. Wciągnęło mnie to na maksa!
Mimo specjalistycznego wykształcenia – jestem pedagogiem specjalnym, oligofrenopedagogiem, nauczycielem, terapeutą – w tamtym momencie nie miałam szans na etat, dlatego zdecydowałam się otworzyć własną placówkę – żłobek. Po jakimś czasie przyszła też pora na przedszkole. Moim największym marzeniem jest jednak otwarcie przedszkola terapeutycznego i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się to zrealizować.
Póki co, jestem w swoich placówkach otwarta na wszystkie dzieci. Staram się szukać rozwiązań i pomagać rodzicom. Miałam w żłobku jedno dziecko, którego nie chciano nigdzie indziej przyjąć. A ja się nie zawahałam. Ten chłopiec w tej chwili jest z nami w przedszkolu i fajnie się rozwija.
Dla mnie nie ma trudnych dzieci. Są tylko dzieci, które potrzebują odpowiedniego wsparcia.
Czas, uwaga i doświadczanie świata
Tworzę kameralne placówki, bo bardzo zależy mi, żeby dobrze zaopiekować się każdym dzieckiem, każdemu poświęcić odpowiednią ilość czasu i uwagi. W swojej pracy czerpiemy z pedagogiki daltońskiej i Montessori. Zachęcamy dzieci do samodzielności, ale bez nacisku. Obserwujemy, proponujemy, wspieramy.
Bardzo się cieszę, że udało mi się stworzyć naszą własną Salę Doświadczenia Świata. To osobna przestrzeń sensoryczna w drugiej lokalizacji – 46 m2 z basenem z kulkami, kolumną wodną, zapachami, światłami, dźwiękami… Wszystko po to, by dziecko mogło eksplorować świat za pomocą wszystkich zmysłów i w swoim tempie.
Powiem szczerze – dla mnie bardzo ważne jest też, żeby placówka była naprawdę dobrze doposażona. I taka właśnie jest. W żłobku mamy magiczny dywan czy Musicon. Każdy, kto nas odwiedza, mówi „Wow!”. Wychodzę z założenia, że ważne jest, żeby dzieci miały wybór – możliwość zmiany, eksperymentowania, szukania tego, co je angażuje.
Prowadzenie żłobka to nie bajka
Prowadzenie żłobka to nie bajka. Pracuję często po 10 godzin – i nie tylko jako dyrektor, ale też na sali z dziećmi. To bywa bardzo wyczerpujące. Musiałam się nauczyć wielu rzeczy – przede wszystkim zarządzania kadrą, stawiania granic i prowadzenia trudnych rozmów, a znalezienie odpowiedniej kadry było ogromnym wyzwaniem. Dziś mogę powiedzieć: jest lepiej. Mam mały, ale zgrany zespół. Ale dojście do tego momentu kosztowało mnie sporo zdrowia i energii.
Między innymi dlatego zaczęłam szukać sposobów na odciążenie siebie i zespołu. Wtedy trafiłam na aplikację LiveKid. Pomyślałam: skoro i tak wszystko robię sama – od kontaktu z rodzicami po tworzenie grafiku – to może czas dać sobie pomóc?
LiveKid? Super!
O aplikacji myślałam już od samego początku – jeszcze w 2018 roku. Ale wtedy miałam niewielu podopiecznych i wciąż odkładałam decyzję. Zastanawiałam się, czy dam sobie radę, czy to nie za wcześnie, czy to nie za duży wydatek na start. Aż w końcu, kiedy dzieci przybyło, obowiązki zaczęły mnie przygniatać. Zadzwoniłam. Zostałam.
Na początku chodziło przede wszystkim o obecności i komunikację z rodzicami – zaznaczanie snu dziecka, informacje czy i ile zjadło. Chciałam mieć jeden wygodny i bezpieczny kanał komunikacji. Z czasem korzystamy z coraz większej ilości funkcji. I jest super!
Klik i gotowe
Największą zmianę odczułam przy codziennych obowiązkach. Nie muszę już wertować papierów, tłumaczyć każdemu z osobna, pisać dziesięciu wiadomości dziennie. Kontakt z rodzicem też jest prostszy – w aplikacji zawsze mam pod ręka telefon do rodzica, mogę szybko sprawdzić upoważnienie do odbioru, napisać wiadomość czy wysłać ogłoszenie.
A płatności? Rewelacja. Kiedyś ręcznie liczyłam i wypisywałam każdemu, co kto ma zapłacić. Teraz system automatycznie nie tylko liczy ale i wysyła rachunki. Rodzic dostaje gotową informację – a ja mam spokój i pewność, że nic się nie pomiesza. To jest po prostu najlepsza rzecz jaką można wymyślić dla dyrektora!
Chętnie też korzystam z inteligentnego asystenta – głównie przy tworzeniu ogłoszeń. Jak się pracuje z maluszkami po 10 godzin to każda minuta się liczy, a tu można ich zaoszczędzić całkiem sporo.
Po to, żeby było łatwiej
Na początku moje pracownice trochę się bały technologii. Ale mówiłam im: „To nie jest po to, żeby było trudniej. To jest po to, żeby było łatwiej.” I dziś naprawdę sobie chwalą. Rodzice też. Cenią sobie dostęp do galerii zdjęć w aplikacji – zwłaszcza ci, którzy nie chcą, żeby wizerunek ich dzieci trafiały na do social mediów. Ja też czuję się bezpieczniej – mam pewność, że wszystko jest pod kontrolą, a dane dzieci są chronione.