Majowa Łąka kwitnie z LiveKid – rozmowa z Agnieszką Opałko-Krochmal
Majowa Łąka w Krakowie i Skawinie kwitnie cały rok. O tym, jak zostało zasiane na niej pierwsze ziarenko, i jak pięknie się rozrasta, opowiada właścicielka i dyrektorka przedszkoli, Agnieszka Opałko-Krochmal.
Spis treści:
- Kiełkująca myśl
- Tysiąc pięćset złotych w kieszeni
- Majowa łąka
- Miejsce tworzą ludzie
- Standardy pracy i technologia
- 4 złote za aplikację
- Nieudana wycieczka do konkurencji
- Trafna i intuicyjna aplikacja
- Efekt kuli śniegowej
Kiełkująca myśl
Mam wykształcenie pedagogiczne, jestem nauczycielem wychowania przedszkolnego oraz pedagogiem specjalnym Jeszcze na studiach pracowałam w Samorządowym Przedszkolu jako pomoc nauczyciela, później w sekretariacie na stanowisku referenta, a po skończeniu studiów, zostałam nauczycielem, na pół etatu pracując nadal w biurze. W pewnym momencie reprezentowałam dwa środowiska zawodowe, nauczycieli i pracowników obsługi. Miałam więc doświadczenie w pracy w przedszkolu od różnych stron.
Myśl, żeby otworzyć swoją własną placówkę zasiała w mojej głowie, zupełnie nieświadomie, koleżanka, która naprzemiennie pół roku mieszkała za granicą, pół roku w Polsce. Zapisała swojego synka do przedszkola, a z czasem właścicielka zaproponowała jej przejęcie placówki. Ona nie miała pojęcia, z czym to się je, ale mimo wszystko podjęła się i to przedszkole całkiem fajnie jej funkcjonowało. Proponowała mi nawet objęcie funkcji dyrektora, ale ja akurat byłam w 9. miesiącu ciąży, więc było to niemożliwe.
Natomiast w mojej głowie pojawiła się myśl, że właściwie różnica między mną a nią jest taka, że ona ma pieniądze, nie ma wiedzy, a ja mam wiedzę i doświadczenie, ale nie mam pieniędzy. Byłam wtedy na rocznym urlopie rodzicielskim, więc miałam czas, żeby ta myśl i pomysł na własną placówkę zaczęły kiełkować. W końcu stwierdziłam, że jeżeli tylko znajdę źródło finansowania, to już nic mnie nie powstrzyma i nie stanie mi na drodze.
Tysiąc pięćset złotych w kieszeni
Na dobrą sprawę zaczynałam z tysiącem pięćset złotych w kieszeni, które zostawiłam u notariusza, ustanawiając hipotekę. To było postawienie wszystkiego na jedną kartę. Ale ja zawsze myślę pozytywnie i wierzę, że to co robię ma sens i przyniesie zamierzone efekty. I tym razem się nie pomyliłam.
Na swojej drodze spotkałam odpowiednie osoby w odpowiednim czasie. Znalazłam idealny lokal pod przedszkole, w dobrej lokalizacji. Wszystko było po prostu idealne. Na początku, w marcu 2016 roku, otworzyłam żłobek jednooddziałowy dla 25 dzieci, potem w kwietniu dołączyły dwa oddziały przedszkolne dla 43 dzieci.
To był czas, kiedy było bardzo ogromne zapotrzebowanie na placówki przedszkolne. Widząc to zainteresowanie, otworzyłam kolejne placówki. Wyszłam z założenia, że jeżeli ja tego nie zrobię, to znajdzie się ktoś inny, kto wykorzysta sytuację.
Majowa łąka
Nasze trzy placówki – dwie w Krakowie, jedna w Skawinie – to miejsca przyjazne dzieciom i rodzicom, gdzie maluchy mogą się wszechstronnie rozwijać, gdzie kwitną ich zainteresowania, pasje, talenty. Prowadzimy różnego rodzaju zajęcia rozwijające, takie jak rytmika, logorytmika, taniec towarzyski, gimnastyka korekcyjna. W ostatnim roku braliśmy też udział w programie zajęć ruchowych, sportowych, ogólnorozwojowych prowadzonych przez Kids Station.
We wszystkich placówkach mamy rozbudowane zaplecze rekreacyjne, place zabaw z dużą ilością urządzeń do aktywności fizycznej. W Majowym Zakątku na Zawiłej w Krakowie, gdzie mamy oddziały integracyjne, przestrzeń jest bardzo dobrze przygotowana do pracy z dziećmi ze specjalnymi potrzebami, realizacji kształcenia specjalnego oraz wczesnego wspomagania rozwoju dziecka Są tam gabinety specjalistów i świetnie wyposażone sale, między innymi do zajęć w małych grupach, TUSów, zajęć indywidualnych, rewalidacji, a także sale terapii integracji sensorycznej.
Mamy pozytywny odbiór ze strony rodziców. Dostajemy informacje zwrotne, że dzieci, które ukończyły nasze przedszkole, są na bardzo wysokim poziomie przygotowane do podjęcia nauki w szkole. To jest bardzo motywujące, że efekty naszej pracy są nie tylko widoczne, ale i doceniane.
Miejsce tworzą ludzie
Prowadzenie placówki na tak wysokim poziomie nie byłoby możliwe bez odpowiedniej kadry. A my mamy naprawdę fantastyczny zespół. W sumie w trzech lokalizacjach, gdzie prowadzimy przedszkola i żłobki, zatrudniamy około 70 osób. To są w większości młode osoby, które jednak mają już dość spore doświadczenie w pracy z dziećmi i realizują się zawodowo. Fajnie ze sobą współpracują i potrafią stworzyć bardzo przyjazne środowisko. Bardzo cieszy mnie to, że nawiązują się między nimi przyjaźnie, które są widoczne nie tylko w pracy, ale też w życiu prywatnym.
Miejsce tworzą ludzie i jeżeli oni przychodzą do pracy z uśmiechem na twarzy, są zadowoleni, dobrze się tam czują to są też zdecydowanie bardziej efektywni w pracy.
Doceniam ich pasję i zaangażowanie i staram się to wyrażać na różne sposoby, nie tylko w formie finansowej. Organizujemy sporo wydarzeń specjalnie dla pracowników, np. rozpoczęcie roku szkolnego w formie ogniska, wystawna kolacja z okazji Dnia Nauczyciela, wspólna Wigilia czy wyjazd na termy na Dzień Kobiet. Rynek pracy w tym momencie jest bardzo trudny i nas również dosięgają braki kadrowe. Dlatego jak już uda się znaleźć fajnych, odpowiednich ludzi, to naprawdę trzeba o nich dbać.
Standardy pracy i technologia
Otaczam się odpowiednimi ludźmi. Każda placówka ma swojego zastępcę dyrektora, który sprawuje nadzór nad bieżącą pracą. Mam też dyrektora ds. pedagogicznych, panią z ponad 30-letnim stażem i doświadczeniem na stanowisku dyrektora w przedszkolu samorządowym. Ja też jestem dyspozycyjna – zawsze znajduję czas na rozmowę z moimi pracownikami czy rodzicami. Mamy pewne standardy pracy, których się trzymamy, i które pozwalają mi zarządzać sporą grupą osób.
Technologia poszła na tyle do przodu, że możemy mieć kontakt nie tylko telefoniczny czy mailowy, ale mamy bardzo szybki przepływ informacji, m.in. dzięki LiveKid. Przez aplikację nauczyciele mają ułatwiony kontakt z rodzicami, zarówno indywidualny jak i grupowy.
4 złote za aplikację
LiveKid zagościł w Majowej Łące kilka lat temu. Wtedy ze względu na sytuację finansową zdecydowałam się na przerzucenie kosztów aplikacji na rodziców. Oczywiście pojawiły się jednostki, które były przeciwne używaniu i płaceniu za system, ale większość rodziców podeszła do tego z dużym entuzjazmem. Tym bardziej, że koszt dla nich to było wtedy 4 złote miesięcznie, czyli praktycznie nieodczuwalny.
Po jakimś czasie wpłaty za aplikację stały się nieregularne, a ja przy tej ilości dzieci (było ich prawie 250!) nie byłam w stanie opłacić jej z własnej kieszeni, dlatego na jakiś czas zrezygnowałam. Ale widząc możliwość płatności internetowych czy generowania rachunków dla rodziców, stwierdziłam, że jeśli mogę tak bardzo ułatwić i skrócić czas pracy moich pracowników, to warto ponieść ten koszt.
Teraz będziemy wprowadzać w placówce dziennik elektroniczny, dzięki czemu uzasadnione stanie się rozliczenie aplikacji z dotacji.
Nieudana wycieczka do konkurencji
Był taki moment, kiedy prawie odeszliśmy z LiveKid i mieliśmy zmienić aplikację. Tak naprawdę jednak nigdy do tego nie doszło. Pewna firma złożyła nam bardziej atrakcyjną cenowo ofertę, jednak okazało się, że kompletnie nie miała ona odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Zanim jednak wyszło to na jaw, złożyłam w LiveKid wypowiedzenie i zaczęliśmy testować ten drugi, tańszy system. Od razu pojawiało się bardzo dużo wątpliwości. Po prostu to, co nam obiecywano, nie miało pokrycia. Dlatego na drugi dzień po zakończeniu okresu wypowiedzenia wróciliśmy do LiveKid.
Trafna i intuicyjna aplikacja
LiveKid jest bardzo trafną i przede wszystkim intuicyjną aplikacją, w której można się łatwo odnaleźć. Moja ulubiona funkcja to zdecydowanie rozliczenie obecności i wystawianie rachunków. Odkąd wszedł system godzinowy, to jest niesamowite rozwiązanie, bardzo pomocne osobie, która wystawia rachunki.
Możliwość zgłaszania nieobecności przez system rozwiązuje nam dużo problemów. Wcześniej zdarzało nam się np., że rodzic wysyłał smsa, który do nas nie docierał z powodu zapchanej skrzynki odbiorczej. A nauczyciel powinien zająć się opieką nad dziećmi a nie sprawdzaniem, czy rodzic zgłosił nieobecność i o której godzinie to zrobił. Jest to ułatwienie i dla rodziców, dla kadry i dla naszej kuchni.
Z perspektywy rodzica ogromne znaczenie ma więc ten przepływ informacji, ale też np. możliwość śledzenia tego, co się dzieje w grupie, grafiku zajęć, fotorelacji.
Specjaliści natomiast chętnie korzystają z grafików w aplikacji, co pozwala im łatwo planować zajęcia. Dla mnie aplikacja jest bardzo pomocnym narzędziem np. w momencie, kiedy organizuję zastępstwa. Wchodzę w system i widzę na bieżąco ilość dzieci w danej grupie, dzięki czemu wiem, czy ewentualnie mogę grupy połączyć czy rozdzielić.
Efekt kuli śniegowej
Ktoś mi kiedyś powiedział: „Zobaczysz, otworzysz jedną placówkę, potem drugą…”. Ja na razie otwarłam trzy. Aktualnie otwieramy firmę cateringową, a w grudniu salę zabaw dla dzieci Zakątek Zabawy. W 2026 roku w Skawinie będziemy mieć osobno żłobek, osobno przedszkole, bo właściciel, od którego wynajmuję lokal ma w planach wybudować kolejny budynek, stricte pod przedszkole. Jestem rzetelnym najemcą, płacę w terminie, nie stwarzam problemów. Takim samym jak przedsiębiorcą, jestem pracodawcą, staram się stwarzać uczciwe warunki zatrudnienia, pracy i płacy. Myślę, że to po prostu sprawia, że wzbudzam zaufanie i ludzie chcą ze mną współpracować.
To jest efekt kuli śniegowej. W pewnym momencie ona zaczyna się toczyć i pewne rzeczy dzieją się poza nami. Po prostu same przychodzą, nawet jeśli ich nie szukamy. Od nas zależy, czy i jak wykorzystamy okazję.