LiveKid pozwala mi panować nad budżetem – mówi Katarzyna Lis z przedszkola i żłobka MOC Montessori
System edukacji w Polsce nie jest idealny. Często powtarza się, że tak naprawdę wszystko zależy od nauczyciela. Wielu z nich szuka nowych metod i inspiracji, dzięki którym mogą uczyć trochę „inaczej”. Coraz więcej otwiera się też placówek w alternatywnych nurtach edukacji, wśród których triumfy święci pedagogika Montessori.
Jakiś czas temu do grona pasjonatów, którzy prowadzą placówki w tym nurcie dołączyła Katarzyna Lis. Właścicielka przedszkola i żłobka MOC Montessori w Warszawie opowiedziała nam, dlaczego jej przygoda z pedagogiką Montessori rozpoczęła się w Afryce, jak z wielkiej pasji do edukacji otworzyła swoją placówkę i dlaczego warto wdrożyć LiveKid w wakacje.
Spis treści:
- Francja - USA - Senegal - Polska
- Dwulatek to jeszcze maluch
- Moc Montessori
- Empatii nie da się nauczyć
- Wakacje to czas na aplikację
- LiveKid pomaga mi panować nad budżetem
- Dobro dziecka jest najważniejsze
Francja - USA - Senegal - Polska
Mój mąż jest Francuzem i pracuje jako informatyk. W związku z jego pracą sporo podróżowaliśmy po świecie. Miałam więc okazję przyjrzeć się temu, jak wygląda edukacja w innych krajach. Mieszkaliśmy 5 lat we Francji, 2 lata w Nowym Jorku i pół roku w Senegalu. Od kilku lat jesteśmy na stałe w Polsce, ale nawet kiedy mieszkaliśmy za granicą, spędzałam tu sporo czasu.
Studia nauczyciela edukacji elementarnej Montessori jak i później dodatkowo Kurs Montessori zrobiłam w Polsce, ale pierwszą styczność z tym nurtem już jako nauczycielka Montessori w przedszkolu miałam w… Dakarze. Była tam tylko jedna placówka Montessori, więc szukając pracy, poszłam właśnie tam. Pamiętam, że kiedy przyszłam na rozmowę, powiedziałam, że mam wykształcenie i chciałabym pracować… nie zdążyłam nawet skończyć zdania, a pani dyrektor od razu powiedziała, że mnie zatrudnia.
W Senegalu nie wytrzymaliśmy zbyt długo przede wszystkim ze względu na klimat. Temperatury były dla mnie i dzieci trudne do zniesienia. Zmieniając znów całe życie, postanowiliśmy zamieszkać w Polsce i tutaj pracowałam kolejne kilka lat jako nauczyciel - tym razem w Szkole Montessori. Zawsze chciałam jednak zrobić coś „po swojemu”. I tak otworzyłam żłobek i przedszkole „MOC Montessori”. Czy to była dobra decyzja – życie pokaże 😊.
Dwulatek to jeszcze maluch
Moja placówka działa dopiero 2 lata, a w tej branży to naprawdę krótko. Właściwie można powiedzieć, że dopiero się rozkręcamy. W tej chwili mam w żłobku i przedszkolu ok. 50 dzieci, ale jestem w trakcie remontu całego kolejnego piętra budynku, gdzie zamierzam otworzyć też szkołę Montessori.
Mam bardzo jasną wizję tej placówki, wiem czego chcę, czego oczekuję od swoich współpracowników. A znalezienie ludzi, którzy nie tylko mają kwalifikacje, ale z którymi nadaję na tych samych falach i mam wspólne wartości i cele wcale nie jest takie proste. Dlatego jedno z największych wyzwań to budowanie kadry, szczególnie w dzisiejszych warunkach na rynku pracy. Trudno znaleźć zdolnych, oddanych nauczycieli, którzy wykazują się dobrą organizacją pracy i inicjatywą. Współpraca z dyrektorem to też nie lada wyzwanie. Zwłaszcza jeżeli na którymś etapie nasze oczekiwania lub spojrzenie na daną sytuację się całkowicie „rozjeżdżają”.
Moc Montessori
Ukończyłam edukację elementarną Montessori, bo jakoś nie widziałam się w roli tego „belfra”, który mówi dzieciom, co mają robić, a czasem wręcz rozkazuje. Nigdy nie chciałam być nauczycielem frontalnym, który nie tyle uczy, co zarządza. W klasycznej edukacji dzieci siedzą w tych ławkach, jak w klatkach i wykonują polecenia. Dodatkowo panuje absurdalne przekonanie, że wszystkie dzieci muszą się nauczyć tego samego w tym samym czasie. A przecież one uczą się w różnym tempie, mają różne predyspozycje. Nie wspomnę już nawet o ocenach, które są w stanie zabić potencjał i chęć do pracy chyba u każdego dziecka.
Moc pedagogiki Montessori polega przede wszystkim na tym, że dzieci rozwijają swoją sprawczość. Uczą się same planować, organizować swoją pracę, co będzie im kiedyś niezbędne na studiach czy już później w pracy, jeżeli będą chciały robić coś więcej niż wykonywanie czyichś poleceń.
Rekrutując młodych nauczycieli, zauważyłam, że takie kompetencje jak umiejętność planowania, własna inicjatywa czy odpowiedzialność są naprawdę rzadkie. Bardzo często młodzi ludzie chyba nawet nie tyle nie potrafią tego robić, co są przyzwyczajeni do robienia tylko tego, co wskaże im się palcem. Dlatego tak ważna jest zmiana podejścia do edukacji i nauka przede wszystkim samodzielności.
Empatii nie da się nauczyć
Czymś, czego nie da się natomiast nauczyć, jest empatia i umiejętność budowania relacji. Dla mnie bardzo ważne w mojej placówce jest podejście bliskościowe. Zależy mi na tym, żeby nauczyciele mieli realne, bliskie relacje z dziećmi. Chcemy tworzyć bezpieczne środowisko, w którym dziecko będzie się czuło dobrze i swobodnie nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie. Jeżeli opiekun wykazuje zainteresowanie dzieckiem, wie, co u niego słychać, czym się interesuje, co robi popołudniami, to buduje zaufanie. Dzięki temu wiemy, że jeśli coś się będzie działo, dziecko napotka na jakieś trudności, to przyjdzie nam o tym powiedzieć.
Wakacje to czas na aplikację
Kiedy otwierałam placówkę, od razu wiedziałam, że chcę mieć system do zarządzania. Najbardziej zależało mi na sprawnej komunikacji z rodzicami. Na LiveKid trafiłam przez jedną z nauczycielek. Korzystała z tej aplikacji w poprzednim miejscu pracy i bardzo ją polecała.
Sprawdziliśmy LiveKid i przekonaliśmy się, że wszystko jest tak, jak słyszeliśmy od nauczycielki - aplikacja jest prosta, wygodna, intuicyjna. Nie zastanawialiśmy się więc długo i zaczęliśmy wdrażać system już w lipcu, przez wakacje, żeby na wrzesień mieć gotowe narzędzie dla nas i dla rodziców. Mieliśmy czas na spokojne wdrożenie, szkolenia i wprowadzenie wszystkich danych.
LiveKid pomaga mi panować nad budżetem
Zdecydowanie moją ulubioną funkcją w aplikacji są rozliczenia. Szczególnie w przypadku tak „młodej” placówki jak MOC Montessori, bieżące panowanie nad budżetem jest bardzo ważne. U nas pieniądze raczej nie „leżą sobie” na koncie tylko cały czas nimi obracamy. Bardzo cenię sobie, że mogę w każdej chwili zobaczyć jak wygląda status płatności od rodziców, a w razie potrzeby wysłać im przypomnienie. Od razu widzę, ile mam pieniędzy i mogę zaplanować opłacenie rachunków i innych należności.
Dobro dziecka jest najważniejsze
Marzy mi się, żeby podejście do edukacji w Polsce się zmieniało, żeby na centralnym miejscu znalazło się w końcu dobro dziecka. Nie chcę walczyć z całym systemem, bo to jest daremna walka. Ale każda taka placówka, jak moje przedszkole i żłobek wprowadza jakąś zmianę, możliwość wyboru dla rodziców. Staram się swoim podejściem – i współpracą z panią psycholog Martą Suder, która bardzo mi pomaga – zarażać innych, inspirować, edukować i pomagać im w rozwoju. Mam nadzieję, że – na taką skalę, na jaką mamy możliwości – nam się to udaje i coraz więcej osób zaczyna w inny sposób patrzeć na proces nauczania i potrzeby dzieci.