Więcej czasu na kawę? Czyli jak wystawić comiesięczne rachunki w 5 minut!
Przedszkole Elf w Koszalinie to placówka, której dyrektorem jest Jessica Skrzypek-Kosińska. Historia placówki sięga jednak znacznie dalej - bo aż roku 2013. Jak się rozwijało przedszkole i jak wyglądały początki współpracy z LiveKid? Zaczęło się… w samochodzie!
W tej historii:
- Wyzwanie numer jeden
- Na Koszalinie się nie skończyło
- Komunikacja w jednym miejscu
- Kiedy pojawił się LiveKid
- Pierwsze rachunki
- Odkrycie za odkryciem
- Bycie na bieżąco z życiem placówki
- Okiem nauczyciela
Wyzwanie numer jeden
Moja mama otworzyła działalność w 2013 roku i wszystko się od tego zaczęło. Była - i jest do dzisiaj - nauczycielką angielskiego. Zaczynała od nauki w szkołach, udzielała korepetycji, ale chciała też robić coś bardziej dla siebie. Około 2011 roku nadarzyła się okazja, ponieważ wtedy zamknięto bardzo dużo placówek publicznych, co sprawiło, że wielu rodziców nie mogło znaleźć miejsca dla swojego dziecka. Mama podjęła się zatem wyzwania otwarcia przedszkola w Koszalinie. Nie było łatwo, ale po wielu trudach w 2013 roku zaczęła samodzielnie pracę w nowej placówce.
Na Koszalinie się nie skończyło
Kiedy wszystko się rozkręciło i okazało się, że rodziców chętnych jest więcej niż miejsc, mama pomyślała o wybudowaniu czegoś własnego, poza wynajmowaniem lokalu. Złożyła wniosek o dotację i podjęła się kolejnego wyzwania. Budynek stanął w Nowych Bielicach. Ja i mój mąż w tym czasie wzięliśmy pod opiekę starą filię przedszkola w Koszalinie i działamy w tym zakresie już od roku.
Komunikacja w jednym miejscu
Wdrożenie aplikacji miało przede wszystkim związek z tym, że ja nie jestem na miejscu w placówce przez cały czas. Musiałam wymyślić coś, żeby móc ogarnąć zdalnie wszystko i mieć wgląd w to, co się dzieje w przedszkolu. Zależało mi na komunikacji z rodzicami zebranej w jednym miejscu. Denerwowało mnie, że część rodziców dzwoni na służbowy, część na prywatny numer, część pisze na messengerze, mailu itp. Potrzebowałam czegoś, co przekieruje to wszystko na jeden kanał i będę to miała pod ręką.
Kiedy pojawił się LiveKid
Pamiętam do dzisiaj - jechałam autem z Drezna do Koszalina, do przedszkola na parę dni i słuchałam sobie podcastów dla dyrektorów placówek. Trafiłam na podcast z LiveKid i posłuchałam wywiadu z twórcą aplikacji, który opowiadał o swojej mamie i o tym, jak pojawił się w ogóle pomysł na takie narzędzie. Zaraz potem powiedziałam mężowi, że nie wiedziałam, że w ogóle są już takie aplikacje do prowadzenia placówek! Do tematu wróciliśmy tak naprawdę dopiero jesienią i postanowiliśmy sprawdzić to rozwiązanie w praktyce. LiveKid wdrożyliśmy w grudniu, a w styczniu wystawiłam pierwsze rachunki - i bardzo mi się to spodobało!
Pierwsze rachunki
W grudniu byliśmy w górach na sylwestra. Pamiętam, jak zadzwoniłam wtedy do mojego opiekuna w LiveKid, trochę przerażona, bo to miały być pierwsze rachunki w aplikacji. A to potrwało... może 5 minut! Skończyłam rozmowę i powiedziałam do męża, że jestem zaskoczona, że tak szybko można to ogarnąć.
oja mama przez bardzo długi czas korzystała z karteczek, i zanim wdrożyłam aplikację, to np. rachunki zabierały nie 5 minut, ale 5 godzin. I nie była to duża grupa dzieci. Więc ja już po pierwszym miesiącu z LiveKid byłam zachwycona, że mogę szybko wystawić rachunki, nawet będąc gdzieś daleko.
Odkrycie za odkryciem
Tak naprawdę aplikację odkrywam cały czas. Ostatnio taką nowością dla mnie stały się zadania dla personelu - bardzo polubiłam! Chętnie rozdzielam w aplikacji nasze obowiązki, a co fajne - dziewczyny szybko to również podłapały, sprawdzają i doceniają, że jest to klarownie rozpisane. I zawsze można szybko zerknąć.
Bycie na bieżąco z życiem placówki
Rewelacją dla mnie przede wszystkim jest fakt, że widzę, ile przyszło dzieci, kto jest chory, jak wygląda komunikacja moich pracowników z rodzicami, co się dzieje na bieżąco. To też funkcjonuje teraz zupełnie inaczej, bo ogłoszenia i komunikaty słowne nie sprawdzały się zupełnie. Nauczyciele nie muszą teraz o wszystkim przypominać, bo można zawsze zajrzeć i zobaczyć w aplikacji, co się dzieje.
Okiem nauczyciela
Nauczyciele w większości są bardzo zadowoleni - szczególnie względem tego, że skończyło się siedzenie na przerwie i przepisywanie książek do dziennika. Teraz mają więcej czasu na kawę i ciacho na przerwie, bo wypełnienie dziennika elektronicznego w aplikacji jest zdecydowanie szybsze. Oczywiście na początku trzeba się jej nauczyć i zwyczajnie zacząć korzystać. Potem ilość zaoszczędzonego czasu tylko rośnie. W dzisiejszych czasach rozwiązania tego typu to już norma!