Wypróbuj LiveKid

Udostępnij stronę:

Skopiuj link
Bezpłatne materiały dydaktyczne dla Ciebie i Twoich nauczycieli
Pobierz materiały

Jak otworzyć żłobek? Z doświadczenia Jadwigi Chmury – Nowak

“Jestem właścicielką żłobka i...uwielbiam tę pracę!” uzupełnia zdanie Jadwiga Chmura - Nowak, właścicielka i założycielka żłobka U Cioci Jadzi. Dziś opowiada nam o swoim doświadczeniu związanym z zakładaniem tego miejsca.. Zapraszamy też na pierwszą część wywiadu z panią Jadwigą, w którym rozmawiamy m.in. o tym, jak wygląda dzień z życia dyrektora żłobka.

Izabela Witek: Jest decyzja - chcę to zrobić. Chcę założyć żłobek. O czym powinnam pomyśleć najwcześniej, jak się da?

Jadwiga Chmura - Nowak: Ja zaczynałam od miejsca, a w zasadzie od lokalu. Zanim je znalazłam, rzeczywiście była to rzecz, o której myślałam długo - jak ma wyglądać, co ma w nim być. Zanim ten lokal się spodobał i można było ruszyć z remontem, minęło kilka miesięcy, związanych tylko i wyłącznie z szukaniem odpowiedniego lokalu. W tym czasie było dużo przemyśleń, dostosowań, rozmów z architektem.

To wszystko wiąże się z kosztami. Z kwotami jakiego rzędu należy się liczyć, finansując otwarcie placówki z własnej kieszeni?

Budżet, który my sobie założyliśmy był stanowczo za mały - nie zmieściliśmy się w nim. Kwota 150 tysięcy złotych to ostateczny budżet, który ja uważam za wystarczający i ostateczny na otwarcie placówki. Remont, wyposażenie - to jednak spore koszta. Ale myślę, że w takiej kwocie można się z tym zamknąć.

Jakie wymagania musi spełnić lokal, żebyśmy mogli otworzyć w nim żłobek?

Potrzebujemy strażaka i kogoś z sanepidu. W naszym żłobku musiała być organizowana ekspertyza przeciwpożarowa w związku z drobnymi problemami, więc jest możliwość, że zajdzie również taka potrzeba. Mieliśmy dodatkowe zabezpieczenia, żeby była pewność, że w przypadku pożaru jesteśmy bezpiecznym miejscem. W takim wypadku trzeba się nastawić na kolejnych kilka miesięcy czekania. Tak było u mnie. Rzeczoznawca musiał przygotować w straży odpowiednie dokumenty, potem musiały zostać przejrzane i zatwierdzone przez odpowiednie osoby. Dopiero po dostosowaniu tych wszystkich wymagań i wykończeniu tego lokalu, mogliśmy otrzymać odbiór lokalu.

A co z sanepidem?

Z sanepidem nie było większych problemów. Jestem zresztą pozytywnie nastawiona do pań urzędniczek z tych instytucji. Ja dobrze trafiłam - były bardzo pomocne, zawsze mogłam zadzwonić i zapytać o cokolwiek, jeśli były jakieś wątpliwości. Na szczęście wszystko się tu u mnie zgadzało. Może dlatego, że było wykonane na podstawie projektu, który również wcześniej został zatwierdzony przez sanepid.

To również warto przemyśleć wcześniej?

Zdecydowanie. Projekt złożony wcześniej w sanepidzie jest dużym ułatwieniem, dzięki któremu ze spokojną głową można czekać już na wizytę pań i odbiór lokalu.

Ile trwa ten proces? Składamy wniosek i co dalej?

Ja złożyłam wniosek właśnie wraz z projektem przygotowanym przez architekta. To nie trwało bardzo długo - była to kwestia około dwóch tygodni. W tym czasie ten projekt został uzgodniony przez rzeczoznawcę. Po decyzji z sanepidu wiedziałam już, że mogę ruszać z remontem lokalu. Oczywiście zgodnie z tym, co zostało zawarte w projekcie i zatwierdzone.

Jakie są elementy, które bezapelacyjnie muszą być w placówce żłobkowej?

Czujki dymu - to kwestia, którą interesuje się straż pożarna i która musi być tutaj na miejscu. Oczywiście wyjścia ewakuacyjne - muszą być dwa. Potrzebujemy na pewno miejsce na przechowywanie rzeczy dzieci, przewijaki, miejsce na szatnię, wózki, krzesełka do karmienia.

A jak pozyskać rodziców, żeby to wszystko mogło zacząć tętnić życiem?

Moim pomysłem były ulotki, dostarczane ręcznie do drzwi lub klatek. Teraz są zakazy roznoszenia ulotek, ale wtedy tak sobie zaplanowałam i na okolicznych osiedlach byłam z ulotkami. Były dwa podejścia - zanim zaczął funkcjonować żłobek i na początku jego funkcjonowania. Założyłam również stronę internetową, która też pewien procent rodziców pozyskuje.

A Facebook?

Tak, Facebook również. Dodawałam ogłoszenie na grupach, więc myślę, że to też miało znaczenie. Chociaż nie ukrywam, że według mnie najlepszym rozwiązaniem jest polecenie żłobka przez dziecko lub rodzica.

Skąd więc pozyskuje się najwięcej dzieci?

Najwięcej dzieci mamy z polecenia. Oczywiście, że na początku trzeba było kogoś pozyskać inaczej, bo nie miał kto polecić. Taki okres potrwał kilka miesięcy. Teraz jest już sporo dzieci. Gdy przychodzą nowi rodzice, to zawsze staram się zapytać, skąd się o nas dowiedzieli. Dużo rodziców powołuje się np. na sąsiadkę, która polecała placówkę, albo na zasłyszane, przeczytane opinie.

Z jakimi kontrolami musimy się liczyć, gdy już placówka funkcjonuje na co dzień?

Są kontrole z urzędu miasta, sanepidu i straży pożarnej - ale tej ostatniej ja nie miałam jeszcze nigdy. Oprócz tego wszelkie rozliczenia, które dowozimy gdzieś poza placówkę, czyli kontrole naszych wydatków z urzędem wojewódzkim w związku z programem Maluch.

Na czym on polega?

To program rządowy. W tym roku w jego ramach dofinansowanie wynosi sto złotych na dziecko. Są to finanse, które wpływają na pomniejszenie czesnego o sto złotych. Czyli rodzic płaci o sto złotych mniej miesięcznie za pobyt dziecka w żłobku.

Trzeba spełnić jakieś wymagania, żeby dostać takie dofinansowanie?

Każdy żłobek i klub dziecięcy może złożyć wniosek. Składamy wniosek i czekamy na informacje - nie wiem, czy komukolwiek taki wniosek został odrzucony. Jeśli wszystko jest złożone w terminie i formalnie się zgadza, to wniosek zostaje przyjęty.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Udostępnij stronę:

Skopiuj link
KształtyKształty